KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

Auckland-stadionFajne jest życie kibica żużla. Po piątkowej żenadzie na Stadionie Narodowym w wykonaniu jedenastu parodystów spod szyldu PZPN-u, fanom piłki nożnej nie pozostało nic innego, jak ściągnąć szaliki, zdjąć biało-czerwone koszulki i z poczuciem typowego, choć niezmiennie bolesnego rozczarowania położyć się spać. A my? My mogliśmy pozwolić sobie na krótką drzemkę, lub po prostu przecierpieć do 4 rano z nadzieją w sercu – wyczekując inauguracji sezonu sportu, w którym naprawdę coś potrafimy. Trzy godziny później okazało się, że określenie „potrafimy” to potężne niedopowiedzenie. My nie tylko potrafimy. My rządzimy! Nawet na końcu świata, i to tym prawdziwym.


Pośród mnóstwa złych ścieżek, które obierał sport żużlowy przez ostatnie lata, pomysł organizacji GP w Nowej Zelandii był strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że wyzwoliło to dyscyplinę z ciasnych ram Europy, nie dość, że podarowało to kibicom sporą dawkę emocji jeszcze przed Wielkanocą, to jeszcze okazało się bardzo dobrą promocją tej dyscypliny. Zesłoroczna inauguracja na stadionie w Auckland była jedną z najlepszych rund w sezonie, a pojedynki Hampela z Sajtutdinowem czy Golloba z Lindbaeckiem zagościły w powtórkach najlepszych akcji roku. Podobnie jak wtedy, tak i teraz dyspozycja poszczególnych zawodników była kompletną niewiadomą, a wśród licznych przedturniejowych dyskusji określenia „forma”, „wyniki” czy „faworyci” były dużo chętniej zastępowane przez „śnieg”, „skórę”, „kevlar”, „tytan” i „tłumik przelotowy”. Wiadomo było tylko tyle, że stawka jest bardzo wyrównana, prawdopodobnie najsilniejsza w historii cyklu, a poza tym generalnie nikt nic nie wie.

Czy po tym turnieju jesteśmy wiele mądrzejsi? Nie powiedziałbym. Niestety, w przeciwieństwie do rundy w 2012 roku, tegoroczny układ sił został wyklarowany przede wszystkim przez pola startowe. Te w sobotę odgrywały absolutnie kluczową rolę. Jadąc spod płotu można było równie dobrze mieć pod tyłkiem trójkołowy rowerek, bo dawało to mniej więcej porównywalne szanse na zwycięstwo. Za to przegrać wyścig z pola pierwszego udawało się tylko najmniej rozgarniętym. Równie dobrze za kilka tygodni może się okazać, że Martin Vaculík czy Matej Žagar wbrew sobotniej punktówce znajdują się w wyśmienitej formie i już w Bydgoszczy zameldują się w wielkim finale.

No ale na razie skupmy się na tym, co mamy. Po umiarkowanie atrakcyjnej rundzie zasadniczej w pamięci kibiców zostanie tylko absolutnie genialny wyścig 20, który był na tyle dobry, że przed lekturą dalszej części tekstu obejrzyjmy go jeszcze raz:

 

Rewelacja. Nawet komentarz nowicjuszy z Eurosportu, brzmiący trochę jak z gry komputerowej, nie przeszkadza w odbiorze. Po tym wyścigu do zwycięstwa w turnieju wyklarował się jeden faworyt – Darcy Ward. Mając wygraną rundę zasadniczą mógł wybierać pole startowe jako pierwszy, a biorąc pod uwagę jego dyspozycję na trasie… no, po prostu nie mógł tego spieprzyć.

A jednak.

Posiadający wyszy poziom talentu niż oleju w głowie Australijczyk, mający w wieku 21 lat więcej wydarzeń „pozatorowych” na koncie niż większość żużlowców przez całą karierę, wybrał w pierwszym półfinale pole A, jak trzeba, ale wystartował z niego wprost katastrofalnie. Tor po równaniu nie umożliwiał wyprawiania cudów i skończyło się tak, jak wszyscy widzieli. Dokładnie w ten sam sposób w zeszłym roku popłynął Tomasz Gollob – fantastyczna runda zasadnicza, pierwsze pole w półfinale, zaspany start i klops. Nie tylko nie było zwycięstwa, ale zabrakło nawet podium. Beneficjentami drzemki mojego ulubionego zagranicznego zawodnika okazali się Nicki Pedersen oraz Jarek Hampel, który odważną jazdą po zewnętrznej zapewnił sobie niespodziewany, ale w pełni zaslużony triumf w półfinale. Wyścig później pole A znów nie zadziałało ze znaną sobie z wcześniejszych biegów magią – tym razem  ciała dał Andreas Jonsson, zamknięty po starcie przez Tomasza Golloba. Jonssonowi trzeba jednak oddać, że w tym biegu ewidentnie coś złego działo się z jego motocyklem. Nie chce mi się wierzyć, że słabnący z biegu na bieg Hancock nagle w półfinale znalazł przełożenia pozwalające mu być tak wyraźnie szybszym na dystanie od Szweda. Defekt AJ-a przed metą nie był raczej nagłą awarią, a zwieńczeniem problemów przez wszystkie 4 okrążenia. Tym oto sposobem w finale zameldowali się obaj nasi matadorzy (Krzyśkowi Kasprzakowi niestety wciąż dużo brakuje do tego miana), mając dodatkowo komfort wyboru pól startowych przed rywalami, swoją drogą podobnie doświadocznymi. Hancocka i Pedersena nikomu przedstawiać nie trzeba. Młodość młodością, a na końcu i tak starzy wyjadacze zgarnęli wszystko. Średnia wieku w finale wyniosła dokładnie 38 lat. To nie jest sport dla starych ludzi? Wolne żarty.

Tu dochodzimy do wydarzeń, które zaważyły na klasyfikacji końcowej. Finał de facto nie rozstrzygnął się na torze, a przy stanowisku z czterema dziewczynami Monstera trzymającymi cztery kolorowe tabliczki. Problemy Tomasza Golloba z wyborem odpowiedniego pola są znane jak świat żużlowy długi i szeroki – czasami naprawdę wydaje się, że naszemu najlepszemu żużlowcowi lepiej wcisnąć kask w odpowiednim kolorze w ręce, niż dać możliwość selekcji. Nawet nie chce mi się liczyć, ile razy załamywałem ręce po jego absurdalnych wyborach, krzycząc „nieee, k**wa, coś Ty zrobił!”. Kiedyś słynął z zamiłowania do jazdy po dużej, co przekładało się na sympatię kierowaną ku polu D. Od czasu, gdy nauczył się jeździć przy krawężniku (co Wszechświat wynagrodził mu tytułem Mistrza Świata), odczuwalnie mniej ciągnie go do startów spod bandy. Tyle, że w niczym to nie pomoga.

Powyższe mogłoby sugerować, że i tym razem skrytykuję Golloba, który mając do wyboru zdecydowanie najlepsze tego dnia pole A, zdecydował się wystartować z B. Tymczasem… nie zrobię tego. Sam zastanawiałem się, jaką decyzję podjąłbym na jego miejscu i doszedłem do wniosku, że pozostałby mi rzut monetą. No bo tak: niby pole A było najlepsze. Zgadza się. Ale ani w pierwszym, ani w drugim półfinale zawodnicy startujący z niego nie dali rady wygrać startu, a w konsekwencji – awansować do finału. Owszem, pewnie wynikało to z ich gapiostwa, ale nie sądzę, żeby Tomek mógł to na gorąco ocenić. Poza tym – sam wygrał półfinał startując właśnie z B. Poza poza tym – być może miał w pamięci zesłoroczny półfinał, który przerąbał właśnie z pola A. Teraz oczywiście każdy, w tym sam Gollob, jest mądry po szkodzie, ale wtedy, na gorąco, jednak trochę rozumiałem jego decyzję.

W każdym razie była ona zła. Tomek przegrał start, Jarek skorzystał ze sprezentowanego pierwszego pola i tyle go widzieli.

(Czytając ten fragment w poszukiwaniu ewentualnych literówek, moje przydługawe rozważania skojarzyły mi się z filmem „Cztery Pokoje”, gdy w ostatnim pokoju Tarantino przez bite 20 minut nawijania tworzy preludium do zakładu ze swoim kumplem, a potem… kto widział, ten wie, pozostałym polecam).

Dublet biało-czerwonych, dopiero (?) trzeci w historii, musi cieszyć, zwłaszcza na inaugurację sezonu. Co prawda przez głupi przepis o anulowaniu podwójnych punktów w finale, który zajeżdża z daleka komunistycznym parciem na równość za wszelką cenę, ich przewaga jest minimalnie mniej okazała niż byłaby w starym systemie, ale i tak jest to fantastyczny wynik i obiecujący prognostyk przed następnymi rundami. Chociaż, jak wspomniałem na początku – ze względu na specyfikę sobotnich zawodów i potężną wagę pól startowych, ciężko tak naprawdę oszacować dyspozycję zarówno naszych reprezentantów, jak i najlepszych rywali.

No, może poza dwoma – Jarek najwyraźniej na dobre pozbył się śladów kontuzji i nie starcił pazura na dystansie, zyskanego raptem jakieś 3 lata temu. A Darcy wciąż jest kozakiem. Ale znając go, niekoniecznie musi to udowadniać w dalszej części sezonu.

Na koniec słówko o naszych wesołych komentatorach. O ile redaktora Olkowicza tym razem słuchało mi się bez zgrzytu zębów i krwotoku z uszu, o tyle towarzyszący mu Grzegorz Ślak stanowił „klasę” samą w sobie. Praktycznie przy każdej anegdocie lub przytoczonej statystyce musiał być poprawiany lub prostowany przez swojego współtowarzysza mikrofonu. A absolutnym hitem było zdanie wypowiedziane przed finałem o Jarku Hampelu: „uważam, że dlatego nie był jeszcze mistrzem świata, bo za mało wygrywa turniejów”.

Panie Doktorze, jeżeli można, ja również chciałbym błysnąć intelektem. Uważam, że wiem, dlaczego ja nie zostałem jeszcze mistrzem świata.

Bo nie jeżdżę na żużlu.


Marcin Kuźbicki

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2023
1. Betard Sparta Wrocław  14 30 +124
2. Platinum Motor Lublin  14 28 +185
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 20 +54
4. TAURON Włókniarz  14 18 +13
5. ForNature Solutions Apator  14 15 -42
6. FOGO Unia Leszno  14 11 -98
7. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 10 -61
8. Cellfast Wilki Krosno  14  7 -175
 1. Liga Żużlowa 2023
1. ENEA Falubaz Zielona Góra
 14  35 +232
2. Abramczyk Polonia Bdg.
 14  21 +18
3. Arged Malesa Ostrów  14  21 +22
4. ROW Rybnik  14  18 -28
5. Trans MF Landshut Devils
 14  15 -56
6. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14  12 -45
7. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź  14  10 -93
8. InvestHouse Plus PSŻ  14  8 -50
2. Liga Żużlowa 2023
1. TEXOM Stal Rzeszów
 12  21 +137
2. Ultrapur Start Gniezno
 12
 20 +91
3. OK Bedmet Kolejarz Opole  12
 19 +43
4. Grupa Azoty Unia Tarnów  12
 14 +43
5. Optibet Lokomotiv
 12  14 -24
6. ENEA Polonia Piła  12  10 -111
7. Metalika Recycling Kolejarz  12
 5 -177

Klasyfikacja końcowa SGP 2022

1. Bartosz Zmarzlik
166
2. Leon Madsen
133
3.  Maciej Janowski
106
4. Fredrik Lindgren 103
5.  Robert Lambert 103
6. Daniel Bewley
102
7. Patryk Dudek 102
8. Tai Woffinden 93
9.  Martin Vaculík
91
10. Jason Doyle 83
11. Mikkel Michelsen 82
12. Jack Holder 67
13. Max Fricke 52
14. Anders Thomsen 51
15. Paweł Przedpełski
29

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43