KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

DSC 1507Choć wydaje się to być nieprawdopodobne i wygląda jak żart, to od ostatniego meczu ligowego Startu Gniezno w 2019 roku do pierwszego spotkania sezonu 2020 minęło dokładnie 321 dni. Rok bez niemal idealnie półtora miesiąca. Żodyn się nie spodziewał, że tak to się potoczy, część się nie spodziewała, że żużlowa machina w ogóle ruszy. A jednak, ruszyła, z kopyta. Nie miną cztery miesiące i już, zaraz, będzie po zabawie. Ale na razie się bawimy.

 

Tylko… czy my się na pewno bawimy? Dziwna jest ta eWinner 1. Liga (wcześniej znana pod szyldem Nice 1. Liga Żużlowa). Po szczegóły proszę sobie zajrzeć w archiwa, ale od momentu połączenia lig, czy w zasadzie ich ponownego rozłączenia, drugi poziom rozgrywkowy był mniej lub bardziej zdominowany. 2017 – przez Tarnów, 2018 – Lublin, 2019 – Rybnik, 2020 – Toruń. To ciekawa kwestia, ale – żeby nie gubić wątku - my tu się zastanawiamy, czy się bawimy i czy ten żużel sprawia radość? Odpowiedź brzmi – tak.


Dlaczego? Słusznie rzecze dość nieudolnie promowany oficjalny hashtag eWinner 1. Ligi, że #pierwszanajlepsza!

PierwszaNajlepsza

 

W mojej ocenie nie jest najlepsza tylko dlatego, że jeździ w niej klub, na którego stadionie złapałem żużlowego bakcyla, ale również dlatego, że jest idealnie wyważona. Z jednej strony mamy tu profesjonalizm, którego czasami nie ma w najniższej klasie rozgrywkowej (choć ona też jest super i ma swój urok), ale z drugiej strony nie ma aż tak dużej „napinki”, jak w PGE Ekstralidze Choć poniekąd jest ona zrozumiała – jakkolwiek i ilekolwiek moglibyśmy śmiać się czy żartować z Naj, Naj, Naj, Naj Ligi Świata, to jednak są to Drużynowe Mistrzostwa Polski. Z gośćmi „z kapelusza”, na lewych oponach, tu z walkowerem, tam z płonącą rodzielnią – ale są. W tym sezonie, dzięki transmisjom na antenie Canal+ kibice w całej Polsce mogli dorzucić do tego jeszcze jeden argument przemawiający za pierwszą ligą – argument jakości widowisk.

 

Niestety, choć #pierwszanajlepsza, to ma ona w tym sezonie jedną wadę – brak rundy finałowej. Bo tak jak dominacja w systemie rozgrywkowym z fazą play-off jest znośna (tzn. nawet jeśli mamy murowanego faworyta, to druga para półfinałowa zazwyczaj dostarcza trochę emocji, a i przeciwnicy dominatora lubią mu się postawić w meczu na własnym torze), tak dominacja w systemie rozgrywkowym bez fazy play-off powoduje, że po kilku kolejkach drużyny jadą tak naprawdę o nic. Gdyby to była sytuacja podobna do tej z 2018 r., gdzie Rybnik dotrzymywał tempa Lublinowi, to byłoby wszystko w porządku. No, ale niestety jest – przynajmniej w kwestii awansu – trochę nudnawo. A dodatkowo potwierdzenie decyzji o braku play off (omówionej już przed sezonem – prawda), zbiegło się dość niefortunnie w czasie z pierwszą zadyszką torunian. Przegrali w Ostrowie, a u siebie w meczu z Lokomotivem nie zachwycili, najdelikatniej mówiąc. Stąd reakcje braci kibicowskiej takie, a nie inne. Kto da 100% pewności, że w dwumeczu z takim Orłem poszłoby łatwiej niż z Loko? Orzeł po 10 wyścigach raczej nie wypuściłby na tor młodzieży w miejsce liderów…

Zuzel Afil 1200x600 2

Ten czteroakapitowy wstęp prowadzi do jednej konkluzji – sezon 2020 jest sezonem na przeczekanie. I nie mówię tu tylko o tym, że kluby mają ograniczone środki; że kibice niby są, ale trochę jakby ich nie było. Mam na myśli fakt, że dla Startu Gniezno to dobry moment na przegląd wojsk, ewentualne przegrupowanie, określenie taktyki i przygotowanie do ataku na PGE Ekstraligę. Nie twierdzę, że ofensywa ma nastąpić już w przyszłym sezonie, choć w wywiadzie dla naszego portalu z początku 2019 roku, Rafael Wojciechowski mówił, że plan jest właśnie taki, by sezon 2022 nie był pierwszym sezonem Startu Gniezno na żużlowych salonach. Apator Toruń troszkę te plany opóźnił, ale nawet jeśli dodamy sobie jeden sezon do tych założeń, to i tak trzeba się zabierać do pracy, bo – wbrew pozorom – tego czasu aż tak wiele nie ma. Sportowo to tylko dwa okienka transferowe, dwa sezony i Start miałby być w Ekstralidze.

Zacznijmy sobie od spraw sportowych, bo choć przed ponownym debiutem w Ekstralidze trzeba zrobić dużo więcej niż tylko zbudować skład, to jednak wciąż mamy do czynienia ze sportem, z rywalizacją o medale, a w tej kwestii zawodnicy są kluczowi.

Prawda jest taka, że niezależnie od tego, kto wejdzie do PGE Ekstraligi, musi w głównej mierze polegać na żużlowcach, których już w kadrze ma. Rozpocznijmy więc wyliczankę.

 

Timo Lahti. Tutaj sprawa jest dość prosta – Fin jest takim trochę typowym Skandynawem. I nie mam tu na myśli częstotliwości uśmiechu na poziomie Janne Ahonena, czy Kimi Räikkönena, bo ten uśmiecha się zdecydowanie częściej, tylko pewną stabilność, brak ekstremów i chłód, jeśli chodzi o jego dyspozycję. Timo cały sezon punktuje na równym, solidnym poziomie. I to jest jego największa zaleta. To nie jest ta sama kategoria lidera jak np. Artiom Łaguta, tzn. nie jest to zawodnik, który w każdym meczu lata 30 metrów przed rywalami i kręci wyniki w okolicach kompletów. Jest to jednak zawodnik, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Choć za chwilę może ktoś powiedzieć „ale zaraz, zaraz – przecież w Toruniu i w Łodzi zrobił po 5 punktów!”. Prawda, tak było, ale warto pamiętać, że w Toruniu dawało to jemu oraz dwóm innym żużlowcom ex aequo status drugiego najlepszego zawodnika Startu, a w Łodzi wystartował tylko w trzech biegach, bo w jednym z nich na starcie zdefektował mu sprzęt. No i jeszcze jedno – gdy cała drużyna nie stawała na wysokości zadania albo splot okoliczności powodował, że wynik był mniej korzystny dla Startu, np. w meczach z Tarnowem, obu z Daugavpils czy z Łodzią, to właśnie Timo stawał na wysokości zadania i ciągnął wynik tej drużyny.

Sezon 2020 dobiega końca, ale sezon ważnych newsów właśnie się rozpoczyna...

 

Frederik Jakobsen. Tutaj sprawa jest jeszcze prostsza. Młody zawodnik, idealnie wpasowujący się w przepis o seniorze poniżej 24. roku życia, jeżdżący pięknie, szczególnie na torach bardziej „pod koło”. Poprawi starty, dogada się z domowym owalem (tak na stałe, bo obecnie różnie z tym bywa – tor i „Fredka” raz są jak najlepsi przyjaciele od czasów podstawówki, a raz jak nieprzepadające za sobą osobniki) i będzie pewniaczek. Nie taki, jak u bukmachera, że niby jest, a jednak nie. To będzie pewniaczek pewniaczek.

DSC 5889

Oskar Fajfer. Jeśli Start awansuje do PGE Ekstraligi, Oskar będzie gnieźnieńskim Pawłem Miesiącem. I nie mam tu na myśli jakichś szaleńczych akcji, które wyglądają jakby zawodnik był na motocyklu pasażerem, a nie kierowcą – Oskar będzie ulubieńcem publiczności. Chłopak stąd, wychowanek, jeżdżący widowiskowo, bardzo ładnie stylowo, wybitnie jeżdżący parą, a do tego uśmiechnięty i – mam wrażenie – niedoceniany, chyba ze względu na nieudane sezony w Gdańsku. Fajnie, że wrócił do Startu, fajnie, że z roku na rok się rozwija i jeździ coraz lepiej.

 

DSC 1432

 

I na tym kończy się grono zawodników oczywistych, co do których włodarze, czy kibice nie powinni mieć żadnych wątpliwości. W gronie zawodników nieoczywistych Adrian Gała, Oliver Berntzon, Jurica Pavlic oraz Kevin Fajfer.

 

Jeśli chodzi o Adriana Gałę, to ja jestem zdecydowanie za głupi albo niewystarczająco doinformowany, żeby oceniać potencjał tego zawodnika. No bo spójrzcie: 2017 – nr 4 w drużynie, lepszy od Berntzona; 2018 – nr 2 w drużynie, lepszy od Lahtiego (wówczas Lokomotiv); 2019 – średnia gorsza niż rok wcześniej, ale wciąż nr 2 w drużynie. W tym sezonie Adrian jest numerem 5 w drużynie, średnia zjechała z poziomu 1,9 – 2,0 na poziom 1,6 i pozostaje pytanie – czy to powrót na właściwy poziom, czy może chwilowa zadyszka, czy może jakieś problemy sprzętowe albo problemy z jego regulacją? Nie wiem i nie będę próbował się domyślać. Na pewno na korzyść Adriana działa fakt, że jest Polakiem, a tych, jak zawsze, nie ma zbyt wielu. I oczywiście, moglibyśmy tu odpalać „Henia” z drużyny, ale czy uda znaleźć się kogoś lepszego na jego miejsce? Szczerze mówiąc nie mam żadnych pomysłów, które byłyby możliwe do zrealizowania, a chyba każdy kibic woli wychowanka, który za klub da się pokroić, niż jakiegoś najemnika z innego ośrodka.

DSC 1454

 

Oliver Berntzon to w ogóle ciekawy casus. Zawodnik, który był bardzo blisko opuszczenia klubu podczas okienka transferowego przed sezonem, ale jednak został, zaczął sezon bardzo dobrze i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie gnieźnieński owal, na którym cały czas nie czuje się najlepiej.

I to jest dobry punkt wyjścia do ogólnej dyskusji nt. toru przy Wrzesińskiej. Nie trzeba być geniuszem, by stwierdzić, że dzieje się coś niedobrego, że Start praktycznie stracił atut własnego obiektu. W 2018 roku było cudnie – rywale pogubieni na początku zawodów, świetne mijanki – miodzio! W sezonie 2019 zaczęło się niepokojąco, bo GTM po raz pierwszy w swojej historii przegrał mecz na własnym torze. Obecny sezon to jedna porażka u siebie i co najmniej jeden mecz, podczas którego zawodnicy mieli z tym torem problemy. Kibicom Startu nie muszę przypominać, czemu zawdzięczamy bonus z Lokomotivem.

DSC 1406

"Bitwa o krawężnik" - wciąż częsty widok przy Wrzesińskiej


Zastanawiam się jednak, kto ma w tej dyskusji rację. Z jednej strony klub może iść w kierunku tezy „tor zrobiła pogoda”, natomiast zawodnicy mogą kontrować „ale tor robi toromistrz, a nie pogoda”. A kibice mają prawo myśleć: „jesteście profesjonalistami, dlaczego oni mogli się dopasować, a wy nie?”. Albo: „czego ty chcesz, Berntzon, szukać w Grand Prix, jeśli od czterech sezonów nie potrafisz dogadać się z własnym torem?!”. …Ale tutaj również można odbić piłeczkę, że „trenujemy na jednym torze, a na zawodach jest inny – to wprowadza zamieszanie”. Kto ma rację? Nie wiem, ale wiem, że kwestia toru będzie kluczowym elementem rozmów z zawodnikami po sezonie, szczególnie z Oliverem Berntzonem.

 

Bardzo mi żal Juricy Pavlica. Wrócił z zaświatów, jechał jak z nut 2 lata temu. W zeszłym roku było średnio, ale w miarę przyzwoicie. Sezon kończył z optymizmem na przyszłość… i co z tego wyszło? Niestety wielkie nic. W początkowej fazie sezonu, pomimo tego że nie występował w meczach, jeździł z drużyną, wspierał ją. Teraz już tego nie ma i w sumie nie można się dziwić, bo niewielu by zniosło przyjazdy na zawody i bycie na nich widzem. Miał trenować z Adamem Fajferem gnieźnieńską młodzież, a chociażby wczoraj (15 września), w dniu rundy DMPJ, wrzucał nagranie z Gorican. Niefajnie to wygląda, bo Jurica dobrze zaaklimatyzował się w Gnieźnie, czego dowodem jest 5-letni kontrakt. Co dalej z Chorwatem? Pojawiały się doniesienia, że może zakończyć karierę, ale nic takiego nie nastąpiło. I dobrze. Wierzę, że jeszcze się podniesie i pokaże swoje umiejętności. Jak nie w Starcie, to gdzieś indziej.

DSC 1853

 

Pozostaje jeszcze Kevin Fajfer, któremu pełny akapit zdecydowanie się należy. Wszedł, gdy się „paliło”, w bardzo trudnym momencie i z niełatwym numerem - pojechał solidnie na Łotwie, dorzucił ważne punkty w meczu z Łodzią i zaliczył koncert w meczu z Polonią Bydgoszcz. Jego jazda parą z kuzynem Oskarem? Poezja ❤ Dostał szansę w Tarnowie, kto wie, czy nie był to jego ostatni występ w tym sezonie. Ciekawa sprawa z tym Kevinem, bo większość kibiców (nawet Startu) spodziewała się, że zaliczy szybką „olimpiadę” i wyruszy pod prysznic, bo: za juniora nie wyróżniał się niczym szczególnym, zaczął jazdę późno, trapiły go kontuzje, a podpisując kontrakt w Gnieźnie praktycznie zrezygnował z jazdy, w momencie podpisywania dokumentów był dopiero 7. seniorem do składu. A tu cyk, niespodzianka. I super! Cieszę się bardzo, bo to przecież wychowanek i bardzo młody zawodnik. Jestem też ciekaw, czy dostanie oferty z 2. Ligi. Dobrze by było. A nuż będzie to drugi Adrian Gała, który rozjeździł się w pierwszym roku seniorki w 2. Lidze i płynnie przeszedł ze Startem do 1. Ligi?

Fajfer Kevin2019

 
Kluczem do sukcesu jest zawsze silna formacja młodzieżowa. A co mamy w Gnieźnie? No cóż, obecnie niestety mizerię. Zastanawiam się, co się stało na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów z Damianem Stalkowskim. Rywalizował z Norbertem Krakowiakiem i Maksymilianem Bogdanowiczem o miejsce w składzie i choć częściej tę rywalizację przegrywał, to wcale nie odstawał znacząco od wymienionej dwójki. Można wręcz powiedzieć, że byli na równym poziomie. I choć Maks jest obecnie w żużlowej hierarchii pewnie niżej od Damiana (o ile w ogóle zamierza jeszcze w Polsce jeździć), to jednak warto zerknąć, gdzie jest Norbert Krakowiak. Żeby nie było – nie oczekuję, że „Stalky” nagle zacznie rządzić i na zapleczu Ekstraligi, a w turniejach objeżdżać Krakowiaka (choć fajnie by było i życzę mu tego), ale wyżej od niego w klasyfikacji indywidualnej ligi są np. wyśmiewany rok temu Igor Kopeć – Sobczyński. Może to sprzęt? Nie wiem, choć przecież Damian świetnie pojechał w Bydgoszczy na nowym silniku, a później już nie było takiego szału. Może to głowa? Nie wiem, ale przeszedł przed tym sezonem na zawodowstwo, a chyba gorszy moment nie mógł mu się trafić na ten krok.

Oczywiście Damian Stalkowski nie jest jedynym juniorem w talii menadżera Wojciechowskiego, ale jemu poświęciłem najwięcej uwagi, ponieważ miał być liderem tej formacji i jednym z lepszych młodzieżowców w lidze, a na razie jest z tym średnio. A nie brak kibiców, którzy powiedzą, że nie średnio, a słabo. Takie prawo kibica – i z tym zawodowy żużlowiec także musi się mierzyć i temu podołać. Oceniani jesteśmy my w naszym miejscu pracy, oceniani są także żużlowcy.

DSC 5993

 

Wracając do watku – w lidze wystąpili jeszcze Marcel Studziński i Mikołaj Czapla. W przypadku Marcela zastanawiam się, co się dzieje. Dostał wieloletni kontrakt amatorski, co oznacza, że najprawdopodobniej w całości ściga się na sprzęcie klubowym. Pewnie nie jest to sprzęt, jaki ma Bartek Zmarzlik, ale zakładam, że nikt chłopakom „złomu” nie kupuje. Wchodził do Stali jako jeden z talentów, zawodników którzy mają w przyszłości stanowić o jej sile, a na razie… No cóż, nie może się przełamać. Pisał na Instagramie, że ma plan rozpocząć współpracę z psychologiem. Trzymam kciuki, mam nadzieję, że przyniesie efekty.

DSC 1656

 

Słówko jeszcze o Mikołaju Czapli. Mówi się – zresztą sam kilkadziesiąt wersów wyżej tak napisałem – że wychowanek to jest to. Chłopak stąd, zależy mu bardziej niż innym. I kiedy GTM powstawał na zgliszczach Startu Gniezno SA, nowi włodarze deklarowali, że zależy im na powrotach wychowanków rozsianych po różnych klubach. I faktycznie słowa dotrzymali – jeździł tu Krzysztof Jabłoński, Mirek również. Wrócił Adrian Gała, Oskar Fajfer, licencję zdał Kevin. I ci wszyscy seniorzy dawali radość, nie tylko dlatego, że kręcili dobre wyniki, ale również dlatego, że to swoi, że idąc po bułki możesz spotkać jednego z nich w sklepie. Ale to jeszcze nie jest szczyt! Szczytem jest młody chłopak, wychowany w GTM-ie od początku do licencji, który debiutuje na własnym torze (w lidze zadebiutował w Gdańsku) i dowozi w biegu młodzieżowym dwójkę z bonusem. Jednocześnie Mikołajowi zazdroszczę i współczuję. Zazdroszczę, bo nie jestem sobie w stanie wyobrazić znalezienia się w takiej sytuacji, stania się powodem zbiorowej euforii. Ale również współczuję, bo co to by było, gdyby nie był to koronasezon, a W25 byłoby szczelnie wypełnione? Woah – właśnie to.

Jako ostatniego wspomnę Rafaela Wojciechowskiego. Ale proszę o spokój – to nie tak, że go nie szanuję, więc wywalam go na koniec. Pomyślcie – jak jecie obiadek? Najlepsze na koniec, czy na początek? Ja z tych, co na koniec, choć wcześniej podjadam, żeby sobie uprzyjemnić to nienajlepsze. Ale proszę nie interpretować tego w drugą stronę! Większym uczuciem darzę chociażby Oskara Fajfera 😊

No więc menadżer. Zauważyliście, że w ostatnich latach rynek trenerski jest praktycznie zabetonowany? Jeszcze parę lat temu zwalniało się trenerów częściej, np. w Gnieźnie w 2013 roku. Stefan Andersson wparował w połowie sezonu i poprowadził Starcik np. do zwycięstwa nad ówczesnym Unibaxem. A teraz? Lech Kędziora w ROW-ie – bilans 1-0-13 – posada niezagrożona. Robert Kempiński – aspiracje na PO, a tu zonk, jednak walka o utrzymanie. Zwolnienie? Nic z tych rzeczy, jedziemy dalej. Mirosław Berliński w Wybrzeżu Gdańsk. Już może nie wchodźmy zbyt głęboko i nie grillujmy Wybrzeża, bo zaczyna się ich robić żal od tych niespełnionych oczekiwań, ale przypominają trochę Krzysztofa Kolumba – Krzysztof celował w Indie, a trafił w Amerykę. Oni celują w play-offy, a trafiają w miejsca 5-6. Jedyna różnica jest taka, że Krzysiek chyba całkiem dobrze wyszedł na tym przestrzale, a Wybrzeże nie do końca.

Trzy przykłady podałem, a wniosek? Każdy klub ma swojego zaufanego człowieka ds. sportowych. I tym człowiekiem w Gnieźnie jest Rafael Wojciechowski. A skąd ten cały wywód? Ano stąd, że u menadżera, bardzo kolokwialnie mówiąc, chyba odrobinkę psycha siadła i zwierzył się po meczu z Tarnowem, że on już chciał tę pracę rzucić po zeszłym sezonie. Został, ale po zakończeniu trwających rozgrywek prawdopodobnie ustąpi ze stanowiska. Ma ktoś jakiś pomysł, kim by można go zastąpić? Z „dużych nazwisk” przychodzą mi na myśl Czesław Czernicki, który chyba już do trenowania nie wróci albo Marek Cieślak, który chyba woli kluby z południa Polski. Generalnie bida z nędzą albo nie ten rozmiar kapelusza. Poza tym, ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której Wojciechowski, były menadżer drużyny, recenzuje pracę trenera/menadżera drużyny jako przewodniczący rady nadzorczej spółki. Nie powiem, że to "patologia", ale sytuacja może być odrobinę niezręczna.

DSC 1840


Choć wspomniane słowa menadżera Wojciechowskiego mnie dziwią, tzn. może nie tyle słowa, co wypowiadanie ich w mediach, to i tak uważam, że jest to właściwa osoba na właściwym miejscu i dobrze by było, żeby został. Jednak nie należy też zapominać, że to wolny człowiek i może dysponować swoim czasem, jak tylko mu się podoba. Jeśli uzna, że robota skończona i Rafael out, to sympatykom klubu z Pierwszej Stolicy nie pozostanie nic innego, jak tylko podziękować za dobrą robotę i trzymać kciuki za sensownego następcę.

Konkludując i wracając do tematu rozważań, nt. ewentualnego przygotowania zespołu pod atak na PGE Ekstraligę. Kilkakrotnie w tym tekście wyręczyłem się piękną frazą „nie wiem”, ale trafi on pewnie do kategorii „felieton”. Wypadałoby więc spełnić wymagania gatunku i wyrazić punkt widzenia autora. Więc lecimy.

Fajfer, Jakobsen, Lahti - do zatrzymania za wszelką cenę. Berntzon? Oj, ciężkie to będą rozmowy i obawiam się, że zakończone rozstaniem. Kto ewentualnie w jego miejsce? Panie Piotrze [Mikołajczaku – dyrektor GTM Start, prezes rady nadzorczej SKS Start SA – dop. aut.] proszę podpisać umowę z Nicolaiem Klindtem lub Davidem Bellego – byłbym ukontentowany. Tylko nie jakieś spasione koty pokroju Antonio Lindbaecka! Adrian Gała? Jak pisałem wcześniej – jeśli nie nadarzy się okazja na zawodnika dużo wyższej klasy (ale naprawdę wyższej), to należy z „Heniem” w trymiga podpisać nową umowę. Kim byłby zawodnik dużo wyższej klasy? Może Tobiasz Musielak? Choć nie wiem, czy różnica w klasie nie za mała, żeby warto było odpalać wychowanka. Kevin Fajfer za uratowanie drużyny w trudnej sytuacji również powinien dostać nowy kontrakt w trymiga, a uważam, że i Damian Stalkowski mógłby podpisać nową umowę. Niestety jeden z nich prawdopodobnie zostanie na ławie, na wypadek kontuzji zawodnika U24. Drugiemu włodarze powinni załatwić wypożyczenie z gwarancją startów w nowym klubie. Może w Poznaniu? Myślę, że to dobra opcja, ale nie będę typował, który z nich powinien zostać, a który powinien się rozjeżdżać w innym klubie. Z juniorami sprawa najprostsza – zostawić, co jest, nie kupować, rozjeżdżać swoich.


Dziękuję za uwagę, miłego dnia.

Piotr Kaczorek 🦆 (Twitter)

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2023
1. Betard Sparta Wrocław  14 30 +124
2. Platinum Motor Lublin  14 28 +185
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 20 +54
4. TAURON Włókniarz  14 18 +13
5. ForNature Solutions Apator  14 15 -42
6. FOGO Unia Leszno  14 11 -98
7. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 10 -61
8. Cellfast Wilki Krosno  14  7 -175
 1. Liga Żużlowa 2023
1. ENEA Falubaz Zielona Góra
 14  35 +232
2. Abramczyk Polonia Bdg.
 14  21 +18
3. Arged Malesa Ostrów  14  21 +22
4. ROW Rybnik  14  18 -28
5. Trans MF Landshut Devils
 14  15 -56
6. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14  12 -45
7. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź  14  10 -93
8. InvestHouse Plus PSŻ  14  8 -50
2. Liga Żużlowa 2023
1. TEXOM Stal Rzeszów
 12  21 +137
2. Ultrapur Start Gniezno
 12
 20 +91
3. OK Bedmet Kolejarz Opole  12
 19 +43
4. Grupa Azoty Unia Tarnów  12
 14 +43
5. Optibet Lokomotiv
 12  14 -24
6. ENEA Polonia Piła  12  10 -111
7. Metalika Recycling Kolejarz  12
 5 -177

Klasyfikacja końcowa SGP 2022

1. Bartosz Zmarzlik
166
2. Leon Madsen
133
3.  Maciej Janowski
106
4. Fredrik Lindgren 103
5.  Robert Lambert 103
6. Daniel Bewley
102
7. Patryk Dudek 102
8. Tai Woffinden 93
9.  Martin Vaculík
91
10. Jason Doyle 83
11. Mikkel Michelsen 82
12. Jack Holder 67
13. Max Fricke 52
14. Anders Thomsen 51
15. Paweł Przedpełski
29

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43