KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Robiliśmy wszystko, żeby było lepiej, ale zabrakło i niestety przegrywamy. Pojechaliśmy słabe zawody, niektórzy nie podołali psychicznie i sprzętowo. Byliśmy słabsi od Rybnika i dlatego pozostajemy w Metalkas 2. Ekstralidze.
Tomasz Bajerski dla Canal+

Ocena użytkowników: 5 / 5

Star ActiveStar ActiveStar ActiveStar ActiveStar Active
 

DSC 0902Okazjonalnie w mojej internetowej bańce komunikacyjnej wypływa lista „prawdziwych” znaczeń rejestracji samochodowych, w myśl której WB to Własność Banku, a FG znaczy… Falubaz Górą (gorzowian proszę o nieobrażanie się, nie ja to wymyślałam!). A co o Tobie mówi Twoja rejestracja? Spójrzmy z żużlowej perspektywy na kilka znanych rejestracji samochodowych… oraz jeden skrótowiec z nieco innej, lecz doskonale Wam znanej bańki.

 


WB – Wielka Balanga

Dla polskich kibiców tegoroczny kalendarz Grand Prix ułożył się wprost idealnie: Polska na otwarcie, Polska w środku cyklu, Polska na finiszu. U siebie zobaczyliśmy pierwsze rozdanie cyklu, u siebie będziemy oklaskiwać mistrza świata 2019. Czy polskiego? To się okaże, ponieważ po Warszawie jakiekolwiek wnioskowanie to nadal wróżenie z fusów. Jedno, co jest pewne, to to, że Grand Prix na Narodowym to wciąż niezła balanga i niezależnie od wyników kibice, oficjele i większość zawodników wciąż bawią się dobrze.

Wnosząc z własnych obserwacji oraz relacji z okolic PGE Narodowego, z roku na rok rotacja warszawskiej rundy Grand Prix wydaje się coraz większa, coraz mniej kibiców powraca, ale wciąż zastępują ich nowi. Interes się kręci. Ci, którzy wracają, liczą na dobrą imprezę, spotkanie ze znajomymi kibicami z różnych krańców Polski, na wspólne śpiewanie hymnu, może wreszcie nie tylko na początku, lecz także na końcu turnieju. Czasem liczą też na cud – wreszcie dobre ściganie oraz zwycięstwo kogoś z biało-czerwonych.

No i wygrał biało-czerwony. Tylko że czerwony z białym krzyżem, więc chyba się nie liczy… Za to ściganie, zwłaszcza – o dziwo – w początkowej fazie zawodów, faktycznie było w tym roku palce lizać. Jakiemukolwiek czasowemu torowi trudno będzie to przebić. Zawodnicy tasowali się na trasie, były mijanki, były akcje na kresce, jak ta, która w biegu dziewiętnastym dała Leonowi Madsenowi przepustkę do półfinałów i możliwość późniejszego zwycięstwa.

Każdy był przynajmniej raz w życiu na wielkiej balandze i wie, że im większa balanga, tym większy chaos. W tym przypadku chaosem były zdecydowanie kwalifikacje, czyli potężny kandydat do tytułu żużlowego bubla roku. Żużel to nie Formuła 1. Jak pokazali niektórzy zawodnicy (o tym za chwilę), nie trzeba być najszybszym, żeby wygrać. Kręcenie samotnych kółek i żyłowanie motocykla, by wycisnąć jak najlepszy czas, nie ma zbyt wiele wspólnego z tym, czym żużel faktycznie jest. „Kwalifikacje” polegające na kręceniu się w kółko po opustoszałym Narodowym nie zrobią w telewizji nawet cienia reklamy dyscyplinie, chyba że wśród miłośników postapo. A wyniki kwalifikacji dające możliwość wyboru numeru startowego przed innymi, jak pokazała sobota, wcale nie oznaczają handicapu. Dość powiedzieć, że czołowa trójka z kwalifikacji: Žagar, Doyle, Sajfutdinow, zgodnie nie awansowała do półfinałów, zdobywając kolejno 7, 5 i 6 punktów. Omal nie awansował do finału za to Antonio Lindbäck, który na sesji kwalifikacyjnej znacząco odstawał czasem od zwycięzcy. Oczywiście, pola startowe, które szczególnie na początku turnieju zachowywały się trochę jak nie one, zwłaszcza dziwnie słabe czerwone, zrobiły swoje, ale zwalać wyniki na układ pól to może junior-debiutant, a nie kandydaci do najwyższych laurów, prawda?

Pozwólcie, że to pytanie zawiśnie jako retoryczne.

DSC 0713


W zwycięstwie Leona Madsena sporo było szczęścia, albo raczej nieszczęścia Fredrika Lindgrena, który gdzieś się zakopał na prowadzeniu, lecz jedno trzeba Duńczykowi oddać: to poukładany, konsekwentny chłopak. Widać, że stabilne życie rodzinne wpłynęło na niego pozytywnie. Madsen się nie poddaje, Madsen nadrabia sprytem i determinacją braki w prędkości, kiedy takowe się zdarzają. Madsen mówi, że nie wie, czy zostanie mistrzem świata, ale chce się pokazać z jak najlepszej strony. Szalenie mi się podoba postawa tego gościa. W przeciwieństwie do tego, co ostatnio odstawia Tai Woffinden, który ewidentnie zdradza objawy choroby zwanej sodówkozą pospolitą. Pewność własnych umiejętności to jedno, ale tak dobitne jej zdradzanie jest nie tylko niesmaczne, ale wiąże się też z brakiem szacunku do rywali. Zarozumialstwo niejednego już ugryzło w tyłek, a Brytyjczyk w Warszawie dostał pierwszego, ostrzegawczego gryza. Chociaż nie jestem pewna, czy wyciągnął poprawne wnioski.

Wielka balanga oznacza też wielkiego kaca, toteż profilaktycznie nie planuje się kolejki ligowej na niedzielę po warszawskim turnieju. W tym roku mecze zaplanowały się same lub raczej zaplanował je deszcz. Niejeden żałował…


CT – Ciągle Tragedia

Źle się dzieje w państwie toruńskim. To już aksjomat, który nikogo nie dziwi, chyba tylko włodarzy Get Wellu. Czwarty mecz sezonu – czwarta porażka, z czego dwie na własnym torze. Na to już nie ma wytłumaczenia, bo jeśli się myśli o play-offach, a torunianie myślą o nich bezustannie, to nie ma trudnych rywali i wkalkulowanych porażek. Nie ma tłumaczenia się tym, że na Motoarenę przyjechał kandydat do złota… Ale Toruń z play-offami to już powinien się pożegnać i zamiast tego skupić się na obronie ekstraligowego bytu. A to nie będzie proste zadanie.

Nie kupuję wytłumaczeń, że kontuzja Holty pokrzyżowała szyki na początku sezonu, że trudny układ spotkań ujemnie wpłynął na morale torunian, że zawodnicy mają problem z prędkością… Problem w tym klubie mają wszyscy – z faktem, że drużyna żużlowa to… no cóż, drużyna, a nie zbieranina indywidualności, które cieszą się po przegranym meczu, bo zdobyły dwucyfrówkę. Drużyna to nie rzucane do kamery stwierdzenia o tym, że człowiek nie wie, dlaczego nie wzięto go do nominowanych. Jeżeli Niels-Kristian Iversen tego nie wie, to znaczy, że były problemy z komunikacją, dokładnie te, o których mówi Norbert Kościuch. Swoją drogą, nie rozumiem wzburzenia, jakie wywołał wywiad Kościucha, który rzekomo przed kamerami „zwolnił Frątczaka” i wypowiedział się „bardzo dosadnie”. Nie. Kościuch powiedział tylko to, co i tak wszyscy już widzimy: że w Toruniu nie ma komunikacji i potrzeba kogoś, kto się tym zajmie. Jeżeli menedżer przesiaduje głównie w boksach Australijczyków, jeżeli zmienia zawodnika, który zdobył w pierwszym swoim starcie na wyjeździe punkt z bonusem, przegrywając tylko z mistrzem świata, to problemem bynajmniej nie są kłopoty sprzętowe. Może czas, panie Frątczak, przestać bezkrytycznie zachwycać się Holderami i zobaczyć, że polski senior wcale nie jest gorszy od Jacka i Chrisa, chyba tylko tym, że ma „niewłaściwe obywatelstwo”.

Po meczu Frątczak zachodził w głowę, co poszło nie tak, a właściciel tej ferajny, senator Termiński, grzmiał na Facebooku, że tej porażki nie dało się oglądać. Panowie, wy się tego naprawdę nie spodziewaliście? Nie wpadliście na to, że kupno nowego polskiego seniora i pozbycie się wychowanków nie rozwiąże w magiczny sposób podstawowego problemu: w Toruniu nie ma drużyny? Spójrzcie na Leszno. Albo, bo ja wiem, na Polonię Bydgoszcz, macie blisko. Spójrzcie, jak w prawdziwej drużynie odbywają się narady, jak jasny jest podział ról i przepływ informacji. Zastanówcie się, czy kapitanem powinien być człowiek, który szczerzy się do kamery, bo na własnym torze wreszcie pojechał dobrze i ma gdzieś, że zespół zalicza kolejną porażkę, albo wyskakuje z pretensjami do juniora z drużyny za to, że ten mu nie pomógł. Junior. Byłemu mistrzowi świata.

Mam nieodparte wrażenie, że wszyscy widzą, co w Toruniu jest nie tak. Wszyscy – oprócz samego Torunia. I przykro mi, że miasto, w którym kiedyś była drużyna przez wielkie D, na własne życzenie burzy swoją legendę. Niech ktoś zrobi tam rewolucję, zanim będzie za późno.

O ile już nie jest.

Frątczak2019


PLE – Pogrom, Leszno, Emil

Na przeciwnym biegunie jest Unia Leszno. Jeżeli ktoś miał wątpliwości co do mocy tej drużyny, to pozbył się ich po meczu w Częstochowie. Leszno rozstawiło Lwy po kątach, jakby byli u siebie, a Włókniarz jechał w osłabieniu, i to takim poważnym, typu brak dwóch liderów. Liderzy faktycznie byli jakby niewidzialni, Leon Madsen sam jeden próbował jakoś przeciwdziałać byczemu nalotowi, ale zmęczenie po Grand Prix chyba dało się we znaki.

O Unii mówi się dużo i mówi się różnie. Marek Cieślak po spotkaniu, wyraźnie zdruzgotany, stwierdził nieco protekcjonalnie, że Piotr Baron dostał skład znakomitych zawodników i z tego korzysta. To szalenie niesprawiedliwa ocena, zwłaszcza z ust człowieka, który od lat opiekuje się zespołami naszpikowanymi gwiazdami. Baron przejął pieczę nad Unią po fatalnym dla Leszna sezonie 2016, uczestniczył w docieraniu się trybów w tej machinie, pomagał w rozjeżdżaniu się nowych twarzy – najpierw Brady’ego Kurtza, potem Jaimona Lidseya. Unia Leszno była wtedy jeszcze w fazie budowania, a menedżer uczestniczył w kształtowaniu się struktury, która obecnie wygląda na doskonale naoliwioną maszynerię o długim terminie zdatności do użytku. Zresztą, w zespole z Leszna nie ma ani jednego indywidualnego mistrza świata. Jest grupa solidnych seniorów i juniorzy, których postawa wygrała zespołowi z Wielkopolski już niejeden mecz. Ale przede wszystkim jest nie tyle prędkość (bo owszem, ona jest, ale to żadne silniki z kosmosu, połowa ludzi w Ekstralidze na takich jeździ), tylko duch zespołu. Przyjrzyjcie się tym naradom w przerwach, niezależnym od wyniku, i temu, jak na torze zawodnicy z Leszna starają się – choć nie zawsze skutecznie – współpracować albo przynajmniej nie przeszkadzać sobie wzajemnie. Podobny stopień zespołowej jazdy można zobaczyć u Wrocławia (z nielicznymi wyjątkami, jasne, to nigdy nie będzie perfekcyjny proces) i również przynosi znakomite efekty. W Lesznie, jak się wydaje, nie ma takiego ciśnienia na własne punkty – liczą się punkty drużyny, więc jeżeli lider nie zrobi dwucyfrówki, ale zespół wygra dziesięcioma punktami, to nadal jest dobrze.

Słyszę już przebąkiwanie, że Leszno za bardzo zdominowało ligę, że liga jest nudna, że trzeba przywrócić KSM. Naprawdę? Zamiast równać w górę chcemy równać w dół? Po pierwsze – nie ma perfekcyjnych zespołów i nawet doskonale zbalansowane Leszno kiedyś zacznie przegrywać, ponieważ taki jest sport. Liderzy złapią zadyszkę, ktoś będzie mieć kryzys, kontuzja, tfu tfu odpukać, zdarzy się w najmniej odpowiednim momencie… Wprowadzenie KSM-u i rozmontowywanie tego zespołu byłoby przejawem triumfu krótkowzrocznej polityki. Włodarze Unii nie kupili zestawu gwiazd, korzystając z przewagi ekonomicznej. Drużyna była budowana przez lata metodą prób i błędów i w tym momencie, wydaje się, doszła do optymalnego poziomu. Czy za takie podejście należy karać, czy raczej stawiać je jako wzór do naśladowania? Ja wiem, że jesteśmy w Polsce i czarna strona naszej narodowej mentalności głosi, że wystający gwóźdź należy dobić, ale dobra wiadomość brzmi: nie jesteśmy niewolnikami mentalności. GKSŻ, nie popełniaj błędu. Daj aspirującym klubom czas na naukę. Albo niech zainspiruje je przykład Lublina, który na własnym torze na inaugurację zwyciężył mocą kolektywu!

Skoro mowa o Lesznie i pogromie w Częstochowie, musi się pojawić też bieg dwunasty i Emila Sajfutdinowa jazda hybrydowa: trochę żużel, trochę motocross i trochę ice racing (w końcu Emil to Rosjanin, a oni chyba we krwi mają trochę lodowego toru). Słowa nie oddadzą tego występu, to trzeba obejrzeć – na szczęście żużlową część internetu wypełniają szczelnie filmiki z szarży Baszkirskiej Torpedy. Akcja okrzyknięta już przez wielu akcją sezonu przyćmiła nawet finał serialu „Gra o tron”, przynajmniej dla mnie (ale co ja tam wiem – „Grę o tron” darowałam sobie po pierwszym sezonie, żużla oglądam już piętnasty).

Parę osób zwróciło uwagę na ważny fakt: to nie była szarża decydująca o czymkolwiek. To nie był piętnasty bieg spotkania na styku. Mecz został już przez Unię Leszno wygrany i Emil właściwie mógłby zadowolić się bezpieczną drugą pozycją za plecami Miśkowiaka. Po co ryzykować swoje kości w takim momencie. Dla ambicji? Dla zaspokojenia głodu zwycięstw, dla którego człowiek postanawia oddać swoje najlepsze lata żużlowi? Ja dodam jeszcze: jeśli ktoś decyduje się na taką szarżę po tylu kontuzjach, to musi być trochę wariatem. W tym jak najbardziej pozytywnym sensie.

Ale dla mnie ta akcja z biegu dwunastego ma też szerszy kontekst. Emilowi szczerze życzę mistrzostwa świata za to, jakim jest żużlowcem i człowiekiem i w ramach zrównoważenia pecha, który prześladował go przez kilka lat. Dzień przed meczem w Częstochowie siedziałam na trybunach PGE Narodowego i wymieniałam ponure uwagi na temat postawy Rosjanina: że dwa zera po dwóch seriach startów, że, co gorsza, nie widać było w jego jeździe pazura. Jakby te wszystkie kontuzje założyły mu psychiczną blokadę na ataki na krawędzi. A nazajutrz wychodzi Emil, cały na… leszczyńsko, i przypomina, że wieści o śmierci jego ambicji są mocno przesadzone. Dajcie temu chłopakowi taką głowę na Grand Prix, to może wreszcie rosyjski żużel dostanie jakieś sensowne dofinansowanie!

DSC 9733


PZM – Polecam Zmienić Motocykl

Mocny kandydat do tytułu biegu sezonu wespół z ogólną formą uczestników sobotniego Grand Prix w niedzielnych meczach zadał kłam temu modnemu stwierdzeniu, że za wszystko odpowiada motocykl. Jeżeli zawodnikowi nie idzie, to na bank ma problemy ze sprzętem albo chociaż z jego dopasowaniem. Jak wygrywa, to dzięki sprzętowi. Taka narracja dominuje w mediach żużlowych, a wszyscy, dla których psychologia sportu jest czymś więcej niż czarną magią, łapią się za głowę.

Motocykl sam nie pojedzie, proszę państwa. Motocykl sam w sobie nie wygra meczu Get Wellowi i nie przegra go Unii Leszno. Żużlowiec jest kimś więcej niż tylko operatorem motocykla, co by w temacie nie wynikało z dokumentów takich jak manual dla zawodników PGE Ekstraligi. W końcu Lindgrenowi nikt sprzętu nie ukradł w nocy z soboty na niedzielę, a Lindgren to nie jakiś adept, żeby nie umiał dopasować sprzętu do warunków torowych. Woffinden natomiast nie kisił najlepszego motocykla na ligę, żeby w Grand Prix było ciekawiej. Doceńcie, szanowni, klasę zawodników. To nie uniwersum transformersów, żeby motocykl miał na tyle świadomości, by radzić sobie bez jeźdźca. Przecież i koń nie wygra Wielkiej Pardubickiej z Jankiem Cieślą na grzbiecie zamiast dżokeja z prawdziwego zdarzenia.


Joanna Krystyna Radosz


PS: Spodobało się? Chcecie mnie więcej? „Czarna książka. Zostać mistrzem” nadal jest w sprzedaży [zamów przez internet]. Fikcyjny świat, fikcyjni bohaterowie, prawdziwe żużlowe emocje. Dochód w całości przekazuję na cele statutowe Fundacji Speedway’a.

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Robiliśmy wszystko, żeby było lepiej, ale zabrakło i niestety przegrywamy. Pojechaliśmy słabe zawody, niektórzy nie podołali psychicznie i sprzętowo. Byliśmy słabsi od Rybnika i dlatego pozostajemy w Metalkas 2. Ekstralidze.
Tomasz Bajerski dla Canal+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43