KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

Lokomotiv2015Lokomotiv Daugavpils puka do bram Ekstraligi. - Zapraszam serdecznie! - kłania się nisko gospodarz, prezes Stępniewski. Na razie to jednak bardziej przypomina pukanie bezdomnego do drzwi Sofitelu w centrum wielkiego i bogatego miasta. Pukać może, może nawet wykrzyczeć, że stać go na pobyt, ale i tak wszyscy wiemy, że w końcu go wyrzucą. Trzeba tylko za pomocą odpowiednich argumentów wytłumaczyć przybłędzie, że "nie pasuje". Może wystarczą te sportowe - niby 10 pkt. zaliczki to sporo, ale to też mniej więcej tyle, ile trener Marek Cieślak zwykł odrabiać od 11. biegu w górę. Historia stłamszonego w Ostrowie ROW-u jest aktualną i studzącą łotewskie serca przestrogą. Gdyby jednak im się udało... to dopiero początek prawdziwych kłopotów.

Nie mam pojęcia, jakim wynikiem zakończy się rewanż finału Nice PLŻ w Ostrowie. Z jednej strony sam Antonio Lindbaeck w sześciu, a jeśli zajdzie potrzeba, to i w siedmiu startach, powinien dostarczyć Łotyszom niemal połowę potrzebnych do awansu punktów. Widzieliśmy przecież, co wyczyniał na tym torze podczas SEC. Przy całym szacunku dla rywali, to trochę inny level speedwaya niż Holta, Szczepaniakowie czy ostrowscy Duńczycy. Z drugiej strony, kiedy w grę wchodzą kwestie nie tylko sportowe, racjonalne argumenty często lądują w koszu. Takich "nagłych i niewytłumaczalnych" niedyspozycji liderów w decydujących meczach sporo już pamiętam, więc nic mnie nie zdziwi. Antonio to krucha materia, nawet papiery na to ma.

Co czeka Ostrów po ewentualnym awansie? Problemy. Żeby realnie myśleć o utrzymaniu, budżet musiałby być przynajmniej dwu-trzykrotnie większy, co gorsze, trzeba by wymienić niemal cały skład. Może poza juniorami, bo oni już dziś nie byliby najsłabszą parą Ekstraligi. Ewentualnie młody i perspektywiczny Mikkel Michelsen mógłby sprostać zadaniu p.t. druga linia. Ale pozostałych, wliczając nawet "transferowanego" już do Ostrowa na żużlowych forach Jędrzejaka, jako siły zdolnej utrzymać ten klub w elicie, jakoś nie widzę. Na marginesie, z tym Jędrzejakiem to w ogóle ciekawa historia, bo od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że on nawet kiedy jest w formie, a przyjdą ważne zawody w rodzinnym Ostrowie... można iść do bukmachera i obstawić niepowodzenie.

Problemy ostrowskie są jednak niczym w porównaniu do kłopotów, jakie ewentualny sukces zgotuje Łotyszom. Ekstraligowych wymogów do spełnienia jest mnóstwo, cała książeczka, ale najważniejsze to: wykupienie akcjonariatu w spółce zarządzającej rozgrywkami za ok. 500 tys. zł, założenie spółki prawa handlowego na terenie Polski (czyli de facto przeniesienie siedziby klubu), spełnienie obowiązku posiadania w składzie minimum czterech Polaków (dwóch juniorów i dwóch seniorów), kwestie telewizyjne, odpowiedni tor, stadion, oświetlenie. Lokomotiv świetnie sobie radzi, ale na dziś kluczowych punktów z tej litanii spełnić nie jest w stanie. Albo inaczej: jest w stanie, ale byłoby to działanie samobójcze. Obłęd nad Dźwiną.

Na to liczą inni. Witold Skrzydlewski, prezes Orła Łódź, zdradził niedawno, że według jego wiedzy największy fan-club Lokomotivu na ziemiach polskich powstał u brzegu Wisły, gdzieś między Świerkocinem a Węgrowem. Tam mają pieniądze, wsparcie miasta, zdobyte już doświadczenie, no i wolę i ochotę, zupełnie jak w stolicy. GKM-owi kibice, aktywni ostatnio na forach, dodają do tego jeszcze kilka innych ciekawych argumentów. Bo do ostatniej kolejki walczyli o utrzymanie, nie narobili długów, mecze u siebie były piękne, często decydował ostatni wyścig, a do tego wzorcowa koncepcja finansowego utrzymania drużyny (każdy lider - inny podmiot).

Uważam, że to wszystko świetne argumenty... ale gdybyśmy mieli ligę zamkniętą. Taką, w której jeździ ten, kto chce (czytaj: kogo na to stać). Po prawdzie, de facto już od roku taką właśnie mamy, ale de iure - nie słyszałem oficjalnego komunikatu. Wciąż jeszcze obowiązują spadki i awanse. No i chyba zapominają nieco kibice z sympatycznego Grudziądza, że liga to także wyjazdy. Jaką średnią wykręcił GKM w delegacji? Powyżej 30 pkt. czy poniżej?

Oczywiście, nie jestem ślepo-naiwny i podobnie jak większość uważam, że nie po to wydaje się kupę pieniędzy i kontraktuje Łagutę, Buczkowskiego czy Golloba, żeby tacy zawodnicy objeżdżali potem Miśkowiaka, Kościucha i innych pierwszoligowców. Myślę, że w Grudziądzu sami jeszcze nie są pewni najbliższej przyszłości, biorą też pod uwagę gorszą ewentualność i odpowiednio zabezpieczyli się, gdyby przyszło jeździć na zapleczu. Nie pozwolą, żeby komplety Artioma rozłożyły klub na łopatki, ale z tyłu głowy i tak tli się iskra (hmm, ogień...) nadziei, że jednak uda się pojechać w Ekstralidze. Tylko, czy na pewno prezesi GKM-u patrzą na Ostrów i "wariant łotewski"? A może głowę trzeba obrócić w przeciwnym kierunku, bliżej innej, wewnątrzunijnej granicy? Na razie jednak, przynajmniej do wyborów parlamentarnych, to finaliści PLŻ będą łatwiejszym do konsumpcji łupem.

Puodzuks

To nie ja decydowałem o otwarciu się naszej ligi na kluby spoza Polski, a tęgie głowy z PZMot. I prawdę mówiąc, wydawało mi się, że skoro już zadecydowali na TAK, to z chwilą, kiedy tylko pojawiła się - choćby teoretyczna - szansa awansu gości z Łotwy do najwyższej klasy rozgrywkowej, ten największy proceduralny potworek z "automatu" się wyprostuje. Z "czterech Polaków" na czterech "swojaków". W tym przypadku obywateli Łotwy. Może czujących się Rosjanami, może mających w którymś pokoleniu polskie korzenie, niekiedy też świetnie władających naszą mową, ale najprościej mówiąc - Łotyszy. A gdyby komuś przyszło kiedyś do głowy zaprosić do polskiej ligi Wostok Władywostok (jedyne żużlowe miasto, którego odległość od Polski da się wyrazić większą liczbą zer, niż Grisza Łaguta potrafi wykręcić w meczu o brąz), to zamiast czterech Polaków winien sobie znaleźć ów klub czterech odpowiedniej klasy Rosjan. I tak dalej. Dość logiczne, prawda?

Może i logiczne, ale "potworek" okazał się dużym i silnym potworem, celowo zakotwiczonym na okrutnie upstrzonym wrakami cumowisku ekstraligowych przepisów. W dodatku ma całą masę zwolenników, niektórych szermujących wręcz bogoojczyźnianą i patriotyczną retoryką. "To przecież nie nasze miasto", "niech jeżdżą u siebie", "inwestujmy w polski żużel", "żaden w tym nasz interes", "nie sponsorować rozrywki dla Łotyszy" itp. itd.

Skoro już patriotycznie, to chciałbym przypomnieć, że miasta Daugavpils, zwanego w I i II Rzeczypospolitej Dyneburgiem, do polskiej historii wpisywać nie trzeba. Ono tam jest, od kilkuset lat, złotymi zapisane zgłoskami. Najlepszy nabytek Jagiellonów i duma Batorego, stolica polskich Inflant, gród - niczym Lwów - "Semper Fidelis" - bogaty i wierny, aż do I rozbioru łożący ogromne środki na utrzymanie Rzeczypospolitej. Gdyby nieco inaczej potoczyły się koleje historii, kto wie, czy dziś nie Gdańsk, a Dyneburg byłby głównym "oknem na świat" naszego kraju. Po prawdzie, "Dyneburg" do dziś powinien być jedyną poprawną nazwą, wszak mówimy "Wilno" - nie litewskie "Vilnius", ale tak się to łatwe i przyjemne w wymowie łotewskie nazewnictwo zakorzeniło, że kiedy mowa o żużlu, chyba nie ma już sensu sztucznie wyrywać go z korzeniami.

Żaden w tym nasz interes, żeby zapewniać rozrywkę "jakimś" Łotyszom - to też jest ciekawy argument. Pozwolę sobie zauważyć, że Łotyszy w Daugavpils żyje... tyle samo co Polaków. Około 17 tysięcy, jednych i drugich. Trybuny jadącego głównie za miejskie pieniądze Lokomotivu są więc tak samo łotewskie, jak i polskie. Tak w ogóle to są rosyjskie, a przynajmniej rosyjskojęzyczne, ale to też w prostej linii wynika z najnowszej historii oraz demografii (ponad 50 proc. mieszkańców miasta nad Dźwiną deklaruje się jako Rosjanie).

To ciekawe, że tak ochoczo pomagamy i afiszujemy się z pomocą dla klubów piłkarskich na Kresach oraz mieszkających tam ich sympatyków, natomiast żużel budzi obojętne lub wręcz wrogie reakcje. Nie bardzo rozumiem, w czym jest gorszy Polak - kibic żużla, żyjący z dziada pradziada w dawnym polskim Dyneburgu, od Polaka - kibica piłki nożnej, żyjącego we Lwowie, Stanisławowie czy Tarnopolu? Może tyle, że od jednych ta nasza umiłowana Polska odeszła nieco wcześniej, od innych dopiero po "zwycięskiej" II wojnie. A byli i tacy, którym jeszcze w 6 lat po niej kazali się wynosić z własnych domów i miast, bo "tu teraz będzie ZSRR". Poczytajcie o Krystynopolu.

- Spełnijcie wszystkie warunki i możecie jechać - zaprasza szerokim gestem prezes spółki Ekstraliga Żużlowa Wojciech Stępniewski. Spełnijcie wszystkie, czyli wyrzućcie na zbity pysk czwórkę "swojaków" - fundament własnego klubu - i dajcie dobrze płatną "fuchę" czwórce polskich matadorów. Oczywiście wraz z gwarancją miejsca w składzie. A kiedy nasze gwiazdy torów dowiedzą się, że stoicie pod ścianą, bo bez ich podpisów cała idea legnie w gruzach, wtedy z pewnością podejdą ze zrozumieniem i wyślą rozsądne oferty. Na przykład umówią się, że od poszkodowanych całą sytuacją Łotyszy "bierzemy połowę stawki".

Osobiście stawiam jednak na wariant B - wyślą takie oferty, że prezesi Lokomotivu spadną z krzeseł, a potem wraz z nimi prosto do Dźwiny. I nie będą to oferty od Pawlickich, Kołodzieja czy Dudka, a od zawodników, którzy mieli "nieco słabszy sezon". Albo i całą karierę.

Loko Gniezno
Co tak naprawdę jest łotewską solą w polskim oku? Skąd tak kategoryczne trwanie przy obowiązujących przepisach? Swoje zrobiły pewnie pieniądze, których, odkąd pojawiła się poważna telewizja, do rozdzielenia między ligowe kluby jest całkiem sporo. Obecnie wszystkie zostają w Polsce, gdyby Łotysze weszli do Ekstraligi i zostali jej akcjonariuszem, trzeba by się z nimi tymi pieniędzmi podzielić. Ale myślę, że nie "n-sportowy kawior" jest tu solą w oku.

- Bardzo dobrze, że prezes Stępniewski jest nieugięty. My płacimy krocie miernym żużlowcom, to niech teraz ich też "przytną" - tyle wyczytałem z wypowiedzi jednego z anonimowych działaczy klubu ze środka tabeli naszej ligi.

Z miejsca przypomniała mi się najsłynniejsza modlitwa polskiej kinematografii.

Szczytem hipokryzji jest to, że kilka dni później ci sami ludzie, choć czasem już w marynarkach z innym logo, "ubolewają nad kondycją światowego żużla i ograniczeniem go do 4-5 krajów". Tak swoją drogą, czy PZM-GKSŻ, skoro dobrych kilka lat temu wyraził zgodę na uczestniczenie Lokomotivu w rozgrywkach polskich lig, nie wziął tym samym na swoje barki - przynajmniej w jakimś stopniu - obowiązku dbania o rozwój tamtejszego klubu, tak samo jak innych ligowych ośrodków? Oczywiście nie chodzi o pieniądze, bo Lokomotiv stać na własny budżet, a Łotwę na własny moto-związek, ale o rozsądny patronat i umożliwienie wyjścia z żużlowego zaścianka i systematycznego skracania drogi na żużlowy Olimp. W ich przypadku sprawa jest jeszcze większej wagi, bo... ile znacie łotewskich klubów żużlowych? Ja znam jeden. Czyli dbanie o Lokomotiv równa się dbaniu o łotewski speedway. Czy nakazywanie zatrudnienia Polaków ma coś wspólnego z powyższym? To raczej wymuszenie rozbójnicze. Szkoda, że w felernych przepisach nie ma jeszcze obowiązku zatrudnienia polskiego menadżera. Znam kilku, którzy przebierają nóżkami, bo na ligowej karuzeli zabrakło dla nich miejsca, a bardzo chcieliby znowu zarabiać tyle, ile w czasach prosperity. Ucieszyliby się.

"No dobrze, ale po co to wszystko, skoro i tak zlecą z hukiem"? Poczekajmy. Już nie tacy mieli spaść z ligi. Może o czymś nie wiem, może o czymś nie pamiętam, ale nie kojarzę, żeby Lokomotiv Daugavpils w minionych latach przyniósł wstyd polskiemu ligowemu żużlowi. Niewypłacalnością, wycofywaniem się z ligi w połowie sezonu, skandalami, frekwencją, narzekaniem, że drogo i wszędzie daleko... W tym czasie nasze "100% polskie" kluby... cóż, kto bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem.

Wielka szkoda, że TVP nie było stać na zorganizowanie transmisji z pierwszego meczu finałowego Nice PLŻ. Zobaczylibyśmy coś... niesamowitego. Naprawdę. Oto drużyna, która dysponuje największym handicapem własnego toru w całej lidze (play-offy pokazały, że nawet większym od Rybnika), wszystkie mecze na swoim obiekcie rozstrzygała w okolicach 60:30, na decydujące starcie przygotowuje tor... raczej dla rywali niż dla siebie. A z pewnością dla widowiska. Zamiast twardej nawierzchni, do której "przyklejeni" są Bogdanow z kolegami, gdzie "start i rura do mety", jest prawdziwe ściganie. Do tego 6,5 tys. ludzi na trybunach, sztuczne światło i prawdziwe żużlowe święto. Kilka godzin później oglądaliśmy nasze żużlowe święto na stadionie w Częstochowie. Nie wszyscy, bo część wyszła już po 10. biegu.

Dajcie żyć Łotyszom, tak proponuję. Niech wpłacą te pół miliona prezesowi Stępniewskiemu, niech zrobią wszystko, co każe im red. Majewski i jego stacja, niech płacą regulaminowe kary i ubezpieczenia według stawek polskich, niech spełnią wszystkie inne niezbędne wymogi, ale nie wysyłajcie na poniewierkę Lebiediewa, Bogdanowa i Puodżuksa. Niech dalej szlifują sobie Kostygowa i resztę swojej młodzieży. Oni nikomu jej nie podkupują, a jaki będzie sens utrzymywania szkółki, kiedy i tak numery 1, 2 i 3 zajmie trójka młodych Polaków? Bo przecież o rezerwowym juniorze też będą musieli pomyśleć. W opinii wielu z nas żużel stoczył się, kiedy zniknęli ostatni zawodnicy spojeni czymś więcej niż fakturą z macierzystym ośrodkiem. Tutaj mamy niemal całą drużynę związaną nierozerwalnymi nićmi z jednym miastem i klubem. Komu to przeszkadza?

Może jednak stary lis Cieślak ukula te 51 "oczek" i usłyszymy przeciągłe "uff..."?


Jakub Horbaczewski

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2023
1. Betard Sparta Wrocław  14 30 +124
2. Platinum Motor Lublin  14 28 +185
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 20 +54
4. TAURON Włókniarz  14 18 +13
5. ForNature Solutions Apator  14 15 -42
6. FOGO Unia Leszno  14 11 -98
7. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 10 -61
8. Cellfast Wilki Krosno  14  7 -175
 1. Liga Żużlowa 2023
1. ENEA Falubaz Zielona Góra
 14  35 +232
2. Abramczyk Polonia Bdg.
 14  21 +18
3. Arged Malesa Ostrów  14  21 +22
4. ROW Rybnik  14  18 -28
5. Trans MF Landshut Devils
 14  15 -56
6. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14  12 -45
7. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź  14  10 -93
8. InvestHouse Plus PSŻ  14  8 -50
2. Liga Żużlowa 2023
1. TEXOM Stal Rzeszów
 12  21 +137
2. Ultrapur Start Gniezno
 12
 20 +91
3. OK Bedmet Kolejarz Opole  12
 19 +43
4. Grupa Azoty Unia Tarnów  12
 14 +43
5. Optibet Lokomotiv
 12  14 -24
6. ENEA Polonia Piła  12  10 -111
7. Metalika Recycling Kolejarz  12
 5 -177

Klasyfikacja końcowa SGP 2022

1. Bartosz Zmarzlik
166
2. Leon Madsen
133
3.  Maciej Janowski
106
4. Fredrik Lindgren 103
5.  Robert Lambert 103
6. Daniel Bewley
102
7. Patryk Dudek 102
8. Tai Woffinden 93
9.  Martin Vaculík
91
10. Jason Doyle 83
11. Mikkel Michelsen 82
12. Jack Holder 67
13. Max Fricke 52
14. Anders Thomsen 51
15. Paweł Przedpełski
29

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43